Praca do śmierci - głodowej
W ciągu pięciu lat na emerytury i renty prawdopodobnie zabraknie od 250 mld zł do 400 mld zł. Ta druga, pesymistyczna wersja nastąpi w przypadku obniżenia wieku emerytalnego. To oznacza, że co roku państwo będzie musiało dokładać do ZUS co najmniej 50 mld zł. I to w wersji optymistycznej. Czy budżet to wytrzyma? Wątpliwe. Tym bardziej, że dane te nie uwzględniają dopłat do KRUS i emerytur mundurowych. Czy zatem czeka nas praca do śmierci, do tego głodowej?
Reforma emerytalna sprzed 16, która miała być jedną z czterech sztandarowych reform rządu Jerzego Buzka, okazała się kolejnym bublem. Eksperci z Ośrodka Badań nad Migracjami są zgodni aby system nie runął, wiek emerytalny trzeba będzie stopniowo podwyższać tak, aby w 2050 r. wynosił on minimum 73 lata, a w 2060 już 76 lat. Do tego, trzeba będzie systematycznie obniżać świadczenia do poziomu minimum socjalnego.
Tyle, że nasze emerytury już są głodowe, a odciążenie ZUS niewiele zmieni, ponieważ wzrośnie liczba świadczeń, które będą musiały wypłacać Ośrodki Pomocy Społecznej, finansowane także przez budżet państwa.
Zdaniem analityków jedną z przyczyn tragicznego stanu ZUS jest stale spadająca liczba Polaków w wieku produkcyjnym. Prawdopodobnie za pięć lat będzie o ponad 600 tys. mniej niż dziś osób w wieku produkcyjnym. Wzrośnie za to o ponad 450 tys. liczba osób starszych, w wieku poprodukcyjnym.
Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami, uważa że aby skutecznie zatrzymać spadającą liczbę ludności Polski, nasz kraj będzie musiał stać się krajem wielokulturowym, krajem masowej migracji. Czy uratują nas uchodźcy?
Być może, chociaż dobrze wiemy, że liczba osób w wieku produkcyjnym, to tylko jeden z problemów. O wiele poważniejszą sprawą jest to, że „być w wieku produkcyjnym” nie jest równoznaczne z pracowaniem i opłacaniem składek na ubezpieczenia. Część osób w tej grupie w ogóle nie pracuje, a sporo tych pracujących nie opłaca składek.
Potrzebna jest więc kolejna reforma, aby opłacanie składek stało się po prostu opłacalne. A to brzmi wręcz niewiarygodnie. Jeszcze trudniej będzie nakłonić ZUS, który nie słynął dotąd z oszczędnego trybu życia, do cięcia własnych wydatków.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj