Zanosi się na to, że ustawodawca, usatysfakcjonowany wysokimi wpływami ze składek na umowy zlecenia, zamierza obciążyć nimi także umowy o dzieło. Dzięki temu można by było zmniejszyć dziurę w kasie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Zmiany zapewne będą przeprowadzone pod pozorem zabezpieczenia emerytalnego.
Planują ,,ozusować" umowy o dzieło
Według obliczeń ekspertów wpływy do ZUS z umów zleceń obłożonych obowiązkowymi składkami przyniosły już ok. 390 mln zł., a do końca roku mogą wzrosną o dalsze 60 mln. zł. Eksperci są więc przekonani, że ustawodawca zechce teraz obłożyć podobnymi składkami umowy o dzieło. Jednak opinie na ten temat są podzielone. Składkami już objęto wynagrodzenia członków rad nadzorczych i jednoosobowych wspólników spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Zdaniem Piotra Kościańczuka z Kancelarii Podatkowej Skłodowscy, cel tych zmian jest oczywisty i zawsze taki sam. Chodzi naturalnie o dofinansowanie kasy państwowej.
Kiedy ZUS publikuje swoje kilkuletnie prognozy, zawsze wykazuje deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na poziomie 50 mld zł. Wiadomo też, że w tym roku składki na ubezpieczenia społeczne pokryją tylko 74% wydatków wynikających z wypłat rent i emerytur. Oznacza to, że ZUS-owi zabraknie na ten cel ok. 52 mld zł. Dołoży je budżet państwa, który tworzy ponad 16 milionów pracujących Polaków.
Rząd postara się więc o dodatkowe wpływy, właśnie ze składek za umowy o dzieło. Ale, jak uważają eksperci, powinien raczej ograniczyć albo chociaż częściowo zlikwidować niebywale rozrośniętą i nieefektywną administrację publiczną. W pierwszej kolejności tę w ZUS-ie. Wskazane by też było ograniczenie przywilejów niektórych grup zawodowych, do których budżet dokłada dziesiątki miliardów złotych. Te koszty są ukryte w różnych wydatkach w ramach finansów publicznych- uważa Łukasz Białek, warszawski ekonomista.
Wyliczył on również, że co rok na emerytury, renty i zasiłki dla funkcjonariuszy, którzy podlegają MSWiA wydaje się ponad 8 mld zł, a na takie same świadczenia dla żołnierzy- przeszło 6,6 mld zł. Jeśli tę kwotę porówna się z budżetem MON-u w 2016 roku, który wynosi 35 mld zł, okaże się, że dopłaty do emerytur mundurowych stanowią prawie połowę budżetu obronnego kraju. A w ciągu ostatnich 20 lat budżet dopłacił ok. 200 mld. zł do świadczeń mundurowych, a do górniczych blisko 250 mld zł.
Jeremi Mordasewicz, który jest członkiem Rady Nadzorczej ZUS i doradcą zarządu Konfederacji Pracodawców Prywatnych ,,Lewiatan" przyznał, że objęcie umów o dzieło ubezpieczeniem emerytalnym jest bardzo prawdopodobne. Te składki miałaby być zapisywane na indywidualnych kontach emerytalnych, tak jak inne dochody z pracy i w przyszłości miałyby wpływ na wysokość emerytury. Trudno byłoby natomiast objąć umowy o dzieło innymi ubezpieczeniami społecznymi, np. chorobowym, rentowym, zdrowotnym, wypadkowym czy od bezrobocia. Bo żeby można było obliczyć ich wysokość musza trwać odpowiednio długo. A nie można przecież określić, kiedy i gdzie było tworzone dzieło, bo zleceniodawca określa zwykle tylko datę jego ukończenia. Niemożliwe jest więc powiązanie wysokości składek z wysokością świadczeń.
Bardzo prawdopodobne, że te zmiany wejdą w życie pod pretekstem zabezpieczenia przyszłych emerytur. Tymczasem, przedstawiciele wolnych zawodów, czy to informatycy, różni doradcy czy dziennikarze, wcale nie są zainteresowani taką opieką państwa. Oni samo potrafią zadbać o swoją przyszłość i raczej nie traktują umowy cywilnoprawnej jako „śmieciowej”. Również twierdzenie, że służy ona pracodawcom do omijania przepisów, jest nieprawdziwe- przekonuje Piotr Kościańczuk.
Doradca zarządu KPP ,,Lewiatan,, jest zdania, że jednak ,,ozusowanie" umów o dzieło ma pewien sens. Może o tym świadczyć fakt, że np. aktorzy, którzy na tej zasadzie pracują przez całe życie, na starość często zostają bez środków do życia. Nie miałbym zastrzeżeń do planów ,,ozusowania" umów o dzieło, gdyby nie to, że są one nadużywane. Granica miedzy nimi a zleceniami, np. w przypadku tłumaczeń, jest bardzo cienka, a pracodawcy, którzy nie płacą składek za swoich pracowników, osiągają większe zyski. Pracobiorcy z kolei wolą dziś zarobić 5 zł, niż dostać 10 zł na emeryturze, która wydaje im się bardzo odległa. Dlatego jestem zdania, że system opodatkowania pracy trzeba po prostu ujednolicić, żeby przeciwdziałać nieuczciwej konkurencji na rynku – twierdzi Jeremi Mordasewicz.
Państwo, naturalnie, powinno dbać o swoich obywateli. Ale lepiej by było, gdyby dokładniej kontrolowano umowy o dzieło, które jak powszechnie wiadomo, często są nadużywane. Tymczasem, każda zmiana, która powoduje zwiększenie obciążeń publicznoprawnych, w sposób naturalny natrafi na próby jej przeciwdziałania ze strony przedsiębiorców. Pracodawcy będą woleli więc wypłacać część wynagrodzeń nieoficjalnie. Przecież i teraz niektórzy tak postępują. Nałożenie obowiązku ,,ozusowania" umów cywilnoprawnych doprowadzi też do ewidentnego wzrostu kosztów pracy, a to spowoduje wzrost cen towarów i usług. Oczywiście, najbardziej dotknie to małe i średnie firmy. Bardzo możliwe, że ich właściciele będą próbowali przejść do szarej strefy, bo nie będą widzieć innej możliwości utrzymania się na rynku.
Żadna firma nie zrezygnuje też z ciężko wypracowanego zysku i dlatego zwiększenie obciążeń fiskalnych przełoży się na ceny towarów i usług. Naturalnie, granicę wzrostu cen zweryfikuje rynek, ale i tak będziemy mieli do czynienia z wyraźną presją na pracodawców. Zwykle modele zatrudnienia w danej branży są bardzo podobne, dlatego po prostu nie będzie już firm, które oferowałyby usługi po niższej cenie. Dodatkowe obciążenie umowy o dzieło składkami doprowadzi też do tego, że będzie przybywało firm jednoosobowych, w których właściciele będą sami siebie zatrudniali. Wtedy, ze względu na niewydolność systemu, stracimy nie tylko iluzoryczne emerytury, ale także bieżące i realne zyski osób, które zarabiają w ramach umów cywilnoprawnych.
Po wprowadzeniu oskładkowania takich umów możliwych jest wiele scenariuszy. Większe firmy np. będą się przenosiły za granicę, np. do Czech, gdyż tam władze chcą, żeby podatnikom zostawało więcej pieniędzy bo widzą w tym perspektywiczny cel. Wychodzą bowiem z założenia, że kiedy pieniądze są samodzielnie gromadzone lub wydawane, to korzysta na tym cała gospodarka. Duże przedsiębiorstwa, które zatrudniają kilkudziesięciu czy nawet kilkuset pracowników będą więc zakładały firmy blisko, za polską granicą, a pracować będą w Polsce. Tyle, że rozliczać się będą przed czeskim fiskusem.
Kiedy ZUS publikuje swoje kilkuletnie prognozy, zawsze wykazuje deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na poziomie 50 mld zł. Wiadomo też, że w tym roku składki na ubezpieczenia społeczne pokryją tylko 74% wydatków wynikających z wypłat rent i emerytur. Oznacza to, że ZUS-owi zabraknie na ten cel ok. 52 mld zł. Dołoży je budżet państwa, który tworzy ponad 16 milionów pracujących Polaków.
Rząd postara się więc o dodatkowe wpływy, właśnie ze składek za umowy o dzieło. Ale, jak uważają eksperci, powinien raczej ograniczyć albo chociaż częściowo zlikwidować niebywale rozrośniętą i nieefektywną administrację publiczną. W pierwszej kolejności tę w ZUS-ie. Wskazane by też było ograniczenie przywilejów niektórych grup zawodowych, do których budżet dokłada dziesiątki miliardów złotych. Te koszty są ukryte w różnych wydatkach w ramach finansów publicznych- uważa Łukasz Białek, warszawski ekonomista.
Wyliczył on również, że co rok na emerytury, renty i zasiłki dla funkcjonariuszy, którzy podlegają MSWiA wydaje się ponad 8 mld zł, a na takie same świadczenia dla żołnierzy- przeszło 6,6 mld zł. Jeśli tę kwotę porówna się z budżetem MON-u w 2016 roku, który wynosi 35 mld zł, okaże się, że dopłaty do emerytur mundurowych stanowią prawie połowę budżetu obronnego kraju. A w ciągu ostatnich 20 lat budżet dopłacił ok. 200 mld. zł do świadczeń mundurowych, a do górniczych blisko 250 mld zł.
Jeremi Mordasewicz, który jest członkiem Rady Nadzorczej ZUS i doradcą zarządu Konfederacji Pracodawców Prywatnych ,,Lewiatan" przyznał, że objęcie umów o dzieło ubezpieczeniem emerytalnym jest bardzo prawdopodobne. Te składki miałaby być zapisywane na indywidualnych kontach emerytalnych, tak jak inne dochody z pracy i w przyszłości miałyby wpływ na wysokość emerytury. Trudno byłoby natomiast objąć umowy o dzieło innymi ubezpieczeniami społecznymi, np. chorobowym, rentowym, zdrowotnym, wypadkowym czy od bezrobocia. Bo żeby można było obliczyć ich wysokość musza trwać odpowiednio długo. A nie można przecież określić, kiedy i gdzie było tworzone dzieło, bo zleceniodawca określa zwykle tylko datę jego ukończenia. Niemożliwe jest więc powiązanie wysokości składek z wysokością świadczeń.
Bardzo prawdopodobne, że te zmiany wejdą w życie pod pretekstem zabezpieczenia przyszłych emerytur. Tymczasem, przedstawiciele wolnych zawodów, czy to informatycy, różni doradcy czy dziennikarze, wcale nie są zainteresowani taką opieką państwa. Oni samo potrafią zadbać o swoją przyszłość i raczej nie traktują umowy cywilnoprawnej jako „śmieciowej”. Również twierdzenie, że służy ona pracodawcom do omijania przepisów, jest nieprawdziwe- przekonuje Piotr Kościańczuk.
Doradca zarządu KPP ,,Lewiatan,, jest zdania, że jednak ,,ozusowanie" umów o dzieło ma pewien sens. Może o tym świadczyć fakt, że np. aktorzy, którzy na tej zasadzie pracują przez całe życie, na starość często zostają bez środków do życia. Nie miałbym zastrzeżeń do planów ,,ozusowania" umów o dzieło, gdyby nie to, że są one nadużywane. Granica miedzy nimi a zleceniami, np. w przypadku tłumaczeń, jest bardzo cienka, a pracodawcy, którzy nie płacą składek za swoich pracowników, osiągają większe zyski. Pracobiorcy z kolei wolą dziś zarobić 5 zł, niż dostać 10 zł na emeryturze, która wydaje im się bardzo odległa. Dlatego jestem zdania, że system opodatkowania pracy trzeba po prostu ujednolicić, żeby przeciwdziałać nieuczciwej konkurencji na rynku – twierdzi Jeremi Mordasewicz.
Państwo, naturalnie, powinno dbać o swoich obywateli. Ale lepiej by było, gdyby dokładniej kontrolowano umowy o dzieło, które jak powszechnie wiadomo, często są nadużywane. Tymczasem, każda zmiana, która powoduje zwiększenie obciążeń publicznoprawnych, w sposób naturalny natrafi na próby jej przeciwdziałania ze strony przedsiębiorców. Pracodawcy będą woleli więc wypłacać część wynagrodzeń nieoficjalnie. Przecież i teraz niektórzy tak postępują. Nałożenie obowiązku ,,ozusowania" umów cywilnoprawnych doprowadzi też do ewidentnego wzrostu kosztów pracy, a to spowoduje wzrost cen towarów i usług. Oczywiście, najbardziej dotknie to małe i średnie firmy. Bardzo możliwe, że ich właściciele będą próbowali przejść do szarej strefy, bo nie będą widzieć innej możliwości utrzymania się na rynku.
Żadna firma nie zrezygnuje też z ciężko wypracowanego zysku i dlatego zwiększenie obciążeń fiskalnych przełoży się na ceny towarów i usług. Naturalnie, granicę wzrostu cen zweryfikuje rynek, ale i tak będziemy mieli do czynienia z wyraźną presją na pracodawców. Zwykle modele zatrudnienia w danej branży są bardzo podobne, dlatego po prostu nie będzie już firm, które oferowałyby usługi po niższej cenie. Dodatkowe obciążenie umowy o dzieło składkami doprowadzi też do tego, że będzie przybywało firm jednoosobowych, w których właściciele będą sami siebie zatrudniali. Wtedy, ze względu na niewydolność systemu, stracimy nie tylko iluzoryczne emerytury, ale także bieżące i realne zyski osób, które zarabiają w ramach umów cywilnoprawnych.
Po wprowadzeniu oskładkowania takich umów możliwych jest wiele scenariuszy. Większe firmy np. będą się przenosiły za granicę, np. do Czech, gdyż tam władze chcą, żeby podatnikom zostawało więcej pieniędzy bo widzą w tym perspektywiczny cel. Wychodzą bowiem z założenia, że kiedy pieniądze są samodzielnie gromadzone lub wydawane, to korzysta na tym cała gospodarka. Duże przedsiębiorstwa, które zatrudniają kilkudziesięciu czy nawet kilkuset pracowników będą więc zakładały firmy blisko, za polską granicą, a pracować będą w Polsce. Tyle, że rozliczać się będą przed czeskim fiskusem.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj